11:07

Czy istnieje życie po studiach?

Istnieje. I samo się nie poukłada.

Stało się, ponad tydzień temu poszłam na wydział, usiadłam pod gabinetem promotora i czekałam jak na szpilkach, na swoje nazwisko. Usłyszałam. Weszłam i... się obroniłam. Skończyłam studia.
Pięć lat na jednym wydziale, niektóre bardziej, niektóre mniej intensywne. Milion prezentacji, wydrukowanych raportów, trochę przeczytanych książek.
Wszystko to dobiegło końca, pora więc zabrać się za swoje życie, wziąć je w swoje ręce. Tylko jak?

Pierwsze godziny po obronie, kiedy w ogóle zaczęło do mnie docierać, że to już, że koniec, że udało się, spędziłam na świętowaniu, spaniu, podróży. A potem obudziłam się we Wrocławiu i zaczęłam chodzić z zacieszem na twarzy. Weekend tam spędziłam, ale pora wrócić do rzeczywistości.
Hej, już nie jestem studentką, nie mogę się wymigiwać, że muszę się uczyć! Bo nie muszę. To znaczy, chcę dalej się rozwijać, ale nie muszę chodzić na zajęcia, siedzieć nad książkami... Mogę robić co chcę.*

Poniedziałek. Nic szczególnego, od ponad roku wsiadam w tramwaj/pociąg i jadę na drugi koniec miasta. Wcześniej - na staż, ale teraz wreszcie mogę mówić bez żadnego zastanawiania się - do pracy. Tak, tak, jestem przypadkiem, który skończył studia i ma pracę. W zawodzie. Nie tym z magisterskich, ale licencjackich. Ale zawód, to zawód. A mi się udało. :)

I zaczynamy. Aż do emerytury. Czy zawsze etat? Czas pokaże. Wczoraj rozstałam się ze sporą ilością rzeczy, które zalegały, a miałam się tym zająć "po obronie". A teraz? 40h w tygodniu na etacie, urlopy, żeby móc zrobić coś fajnego. Planowane remonty, zmiany, wyjazdy.

Jakoś to będzie. Jakoś sobie poukładam to życie po studiach. Bo ono istnieje, tylko trzeba się za nie zabrać. Samo się nie zrobi. :)

* dlatego planuję sobie naukę języków. Aktualnie na Duolingo zaczęłam chyba 5 kursów, ale umówmy się, wystarczą mi dwa. 
Copyright © 2014 wracanki , Blogger