20:55

Błędne koło

Tak dzisiaj doszłam do wniosku, że żyję w błędnym kole. Może nie tylko ja, może jest nas więcej? Natchnęła mnie do tego, cóż za śmieszny przypadek, herbata, pita rano przed wyjściem na pociąg.

Jest 22 sierpnia. Pogoda iście jesienna, rano 11*C, aż chce się założyć sweter, opatulić nim i założyć grube skarpety, a potem trzymając w rękach kubek gorącej herbaty. I właśnie wtedy doszłam do tego wniosku.

Lubię chyba każdą porę roku, z każdej potrafię wyciągnąć chociaż jedną przyjemną, fajną rzecz. Ale im dłużej dana trwa, tym bardziej chcę już tę kolejną. Męczy mnie coś, co na początku wydawało się być najsuper z danej pory roku. A co za tym idzie:

Wiosną chcę lato, bo wreszcie będzie pora i pogoda, na krótkie spodenki, co z tego, że mogę założyć lżejszą kurtkę? Krótkie spodenki, sandałki, żadnych swetrów, sweterków, wychodzę z domu jak stoję i nie martwię się, że będzie za gorąco, czy za zimno.

Latem chcę jesień. Ile można prażyć się w tych nieszczęsnych krótkich spodenkach, które może odsłaniają nogi? Jest za gorąco, niech już będzie chłodek. Niech będzie już jesień, ciepłe swetry, gorąca czekolada (kto to widział latem pić gorącą czekoladę z cynamonem?), świeczki (przecież wtedy jest klimat), kolorowe liście leżące na ławkach w parku i przyjemnie chłodne poranki.

Jesienią chcę zimę. Ech, przecież męczą mnie te mgły, te liście, które z biegiem czasu (i spadającym deszczem) stały się nieestetyczne, za zimno na trampki, ale jednak nieco za ciepło na kozaki, no i tak ciężko dopasować kurtkę do pogody... Poza tym zimą będzie pięknie, śnieżnie, no na pewno będzie lepiej!

A zimą chcę wiosnę. Tak, wiem, święta, koniec roku, piękna atmosfera, lampki (sezon świąteczny w galeriach handlowych od października), znowu ta gorąca czekolada... No ale ile można wychodzić rano na mróz, chodzić z czerwonymi od zimna policzkami, a przecież jak zawieje i zaśnieży to nie widać, gdzie chodnik, a gdzie trawnik. Wiosno, przyjdź, nie chcę tych grubych płaszczy, szalików, czapek... Idź sobie, zimo.

I tak w kółko.

Żyję w błędnym kole. Tym samym dzisiaj uśmiechnęłam się na myśl, że jesień będzie mi sprzyjać noszeniu mojego ulubionego kapelusza, mocno pomalowanych ust i najwygodniejszych w świecie botków na wysokim słupku. Nawet jakoś nie przeszkodził mi fakt, że wyszłam z domu z herbatką w kubku termicznym (z Kubusiem Puchatkiem).

Za trzy miesiące ponarzekam na jesień, przecież już mi się znudzi, o!
Copyright © 2014 wracanki , Blogger